(źródło: Fb)
Jeszcze jest na stanowisku ministra edukacji, ale to dlatego, że
przegrał jej faworyt w wyborach prezydenckich. Ciekawe, jak głosowali
nauczyciele? Mogę przypuszczać, że niewielki odsetek popierał Rafała
Trzaskowskiego, skoro nauczyciele dowiedzieli się w czasie kampanii wyborczej,
że ich ministra porzuci resort po zwycięstwie "Trzaska" ("pycha
i arogancja kroczy przed upadkiem"), a od ponad roku są traktowani przez
nią tak, jakby to władze czyniły im łaskę, że w ogóle pozwalają im pracować w
szkolnictwie quasi publicznym.
Premier
dobrał sobie fatalną ekipę do zarządzania oświatą, toteż przegrał i będzie
przegrywać także z tego powodu, bo nauczyciele i naukowcy nie należą do tej
grupy zawodowej, którą można lekceważyć, ignorować, poniżać i ograniczać ich
profesjonalną autonomię. Rzekomą reformę edukacji szkolnej powierzono osobom,
które nie mają w tym zakresie kompetencji, z wyjątkiem ekonomicznych. Powtarza
się zatem wariant transferu pieniędzy publicznych do osób i ich prywatnych firm
pod pozorem planowanej zmiany.
Tak
nie reformuje się szkolnictwa, chyba że na Białorusi albo w Rosji. Rząd, który
lekceważy naukę w edukacji i szkolnictwie wyższe nie zapewni społeczeństwu
właściwie prowadzonej edukacji, bo na chybcika, na zasadzie, że jakoś to
będzie, coś się obieca, daleko się nie zajedzie. Gra pozorów tej władzy jest
czytelna, czemu dały dowód młode pokolenia.
Skończyły
się czasy tolerowania pustych obietnic, opakowywania rzekomych zmian w
propagandowe sreberka. W dn.4 czerwca 2025 roku była rocznica pierwszych,
częściowo wolnych wyborów. Politycy jednak już zapomnieli o zobowiązaniach,
jakie były złożone Polakom w 36 lat temu. Zdradziła i nadal zdradza
"Solidarność" wraz z przyssawkami partyjnych koalicji w rządzie czy w
opozycji, bo przecież postulaty budowania samorządnej, demokratycznej
Rzeczypospolitej są dobre tylko na czas walki o władzę.
To muszę przypomnieć założenia Urzędu Rady Ministrów programu
decentralizacji funkcji państwa i rozwoju samorządu terytorialnego. Ustawę z
dnia 8 marca 1990 roku "o samorządzie terytorialnym" dewastowały
kolejne koalicje rządzące pod 1997 roku po dzień dzisiejszy! O ile w latach 90.
XX w, można było mówić o braku jasnej wizji docelowego modelu
administracji publicznej, o tyle w 2025 roku nadal jego nie ma, bo ta
przejmowana jest przez partiokratów, by obsadzać w jej strukturach "samych
swoich".
Jak
długo jeszcze będzie utrzymywana w Polsce dualistyczna administracja publiczna,
tak długo nie będzie spełniona konstytucyjna zasada subsydiarności zadań i
kompetencji w ramach systemu administracji publicznej, bo zawsze będzie o
wszystkim rozstrzygać administracja rządowa, która nie ma ponadpartyjnego
charakteru. Od 1993 roku żaden rząd nie sprawował władzy z uwzględnieniem
konsensusu podstawowych sił politycznych, by to, co wymaga ponadpartyjnej
troski, a dotyczy to m.in. oświaty i nauki, kultury i bezpieczeństwa, zdrowia i
wymiaru sprawiedliwości, nie było zawłaszczane przez partię władzy.
Decentralizacja
funkcji Państwa nie była tylko postulatem reformatorskim w okresie ustrojowego
pogranicza, ale zobowiązaniem elit politycznych, w tym związku zawodowego
"Solidarność" do jej niekwestionowanego wdrożenia. Dokonano tego
częściowo w okresie rządów AWS zmieniając jedynie ustrój administracyjny
państwa, ale nie zdecentralizowano ustroju szkolnego. Sfera publiczna jaką jest
edukacja i nauka zostały zatrzymane dla rządzących i przez rządzących oraz
związkowców, by można było pozbawiać je możliwości autonomicznego i zgodnego z
ich właściwymi funkcjami oraz zadaniami reformowania strukturalnego,
programowego oraz kadrowego.
Nie
nastąpiła zapowiadana i konieczna decentralizacja zadań publicznych i
rozbudowa mechanizmów państwa obywatelskiego. Wraz z reformą ustroju państwa
nie dostosowano funkcjonowania systemu szkolnego do możliwości realizowania
zadań edukacyjnych przez samorządne środowisko nauczycielskie, które miało
odpowiadać za efektywność procesu kształcenia na szczeblu regionalnym. Jedynym
łącznikiem miały być tu tylko uzgodnione w skali kraju podstawy programowe
kształcenia ogólnego, ale nie tworzone przez związkowców, dyletantów i nie
cenzurowane przez funkcjonariuszy partii władzy! Po co zapisano w ustawie
Krajową Radę Oświatową?
Środki
publiczne na edukację są marnotrawione w urzędach - MEN i kuratoriach oświaty,
które nie są potrzebne do zapewnienia dzieciom i młodzieży jak najlepszego
wykształcenia. Najwyższy czas je zlikwidować, odbiurokratyzować
szkolnictwo, zapewnić w Ministerstwie Finansów czy Kultury dział odpowiedzialny
za administrowanie finansami, a samorządy i dyrektorzy placówek sami sobie
poradzą z zagospodarowaniem środków publicznych. Wojewodowie powinni odpowiadać
za dystrybucję środków publicznych na edukację a samorządy za ich właściwe
spożytkowanie.
Do
pomiaru jakości kształcenia powinna być powołana przy uniwersytetach w każdym
województwie jednostka naukowo-badawcza, by odpartyjnić pomiar dydaktyczny.
Rząd powinien zlecać niezależnym od partii władzy uczelniom prowadzenie badań,
prognozowanie i prohektowanie zmian w edukacji. Nauczyciele i naukowcy muszą
mieć godne płace, by stać ich było na inwestowanie we własny rozwój a tym samym
także rozwój tych, których mają kształcić.
Co
to za kraj, w którym nauczyciele oczekują zakupienia im laptopa a ostatnio
nawet telefonu komórkowego?! Kolejna dystrybucja ochłapów? Nauczyciele i uczeni
mają tak zarabiać, by stać ich było na potrzebne im narzędzia pracy, na
uczestnictwo w kulturze.
Niech
nie ośmiesza się wiceministra K. Lubnauer wypowiedziami o rzekomym wzroście
nauczycielskich wynagrodzeń o 40 proc. Może ona ma taki wzrost, ale
manipulowanie takimi danymi wywołuje tylko wzburzenie i zachęca kolejne tysiące
tych, którzy jeszcze chcą pracować w tym zawodzie, do zmiany miejsca
pracy.
Nie
potrzebujemy ministrów i 6 wiceministrów edukacji, szefów oświatowych związków
zawodowych i partiokratów do decydowania o tym, jak ma pracować nauczyciel, z
jakich mediów ma korzystać lub nie, jak ma wyglądać organizacja procesu
kształcenia. Niech każdy podmiot zajmuje się tym, co jest mu przypisane, a nie
wtrąca się w sprawy, które wykraczają poza ustawowe prerogatywy. Nie można
sprowadzać politykę regionalną, samorządową do minimum.
Konieczna
jest państwowa służba cywilna, która miała zapewnić apolitycznych
(bezpartyjnych) wysoko wykwalifikowany, profesjonalny korpus urzędników, ale
jest to już inny temat i jakże niepożądany przez wszystkie zdradzieckie formacje polityczne III RP.