07 czerwca 2025

Zlikwidować Ministerstwo Edukacji Narodowej

 

(źródło: Fb)

Jeszcze jest na stanowisku ministra edukacji, ale to dlatego, że przegrał jej faworyt w wyborach prezydenckich. Ciekawe, jak głosowali nauczyciele? Mogę przypuszczać, że niewielki odsetek popierał Rafała Trzaskowskiego, skoro nauczyciele dowiedzieli się w czasie kampanii wyborczej, że ich ministra porzuci resort po zwycięstwie "Trzaska" ("pycha i arogancja kroczy przed upadkiem"), a od ponad roku są traktowani przez nią tak, jakby to władze czyniły im łaskę, że w ogóle pozwalają im pracować w szkolnictwie quasi publicznym. 

Premier dobrał sobie fatalną ekipę do zarządzania oświatą, toteż przegrał i będzie przegrywać także z tego powodu, bo nauczyciele i naukowcy nie należą do tej grupy zawodowej, którą można lekceważyć, ignorować, poniżać i ograniczać ich profesjonalną autonomię. Rzekomą reformę edukacji szkolnej powierzono osobom, które nie mają w tym zakresie kompetencji, z wyjątkiem ekonomicznych. Powtarza się zatem wariant transferu pieniędzy publicznych do osób i ich prywatnych firm pod pozorem planowanej zmiany. 

Tak nie reformuje się szkolnictwa, chyba że na Białorusi albo w Rosji. Rząd, który lekceważy naukę w edukacji i szkolnictwie wyższe nie zapewni społeczeństwu właściwie prowadzonej edukacji, bo na chybcika, na zasadzie, że jakoś to będzie, coś się obieca, daleko się nie zajedzie. Gra pozorów tej władzy jest czytelna, czemu dały dowód młode pokolenia.             

Skończyły się czasy tolerowania pustych obietnic, opakowywania rzekomych zmian w propagandowe sreberka. W dn.4 czerwca 2025 roku była rocznica pierwszych, częściowo wolnych wyborów. Politycy jednak już zapomnieli o zobowiązaniach, jakie były złożone Polakom w 36 lat temu. Zdradziła i nadal zdradza "Solidarność" wraz z przyssawkami partyjnych koalicji w rządzie czy w opozycji, bo przecież postulaty budowania samorządnej, demokratycznej  Rzeczypospolitej są dobre tylko na czas walki o władzę. 

   To muszę przypomnieć założenia Urzędu Rady Ministrów programu decentralizacji funkcji państwa i rozwoju samorządu terytorialnego. Ustawę z dnia 8 marca 1990 roku "o samorządzie terytorialnym" dewastowały kolejne koalicje rządzące pod 1997 roku po dzień dzisiejszy! O ile w latach 90. XX w, można było mówić o braku  jasnej wizji docelowego modelu administracji publicznej, o tyle w 2025 roku nadal jego nie ma, bo ta przejmowana jest przez partiokratów, by obsadzać w jej strukturach "samych swoich". 




Jak długo jeszcze będzie utrzymywana w Polsce dualistyczna administracja publiczna, tak długo nie będzie spełniona konstytucyjna zasada subsydiarności zadań i kompetencji w ramach systemu administracji publicznej, bo zawsze będzie o wszystkim rozstrzygać administracja rządowa, która nie ma ponadpartyjnego charakteru. Od 1993 roku żaden rząd nie sprawował władzy z uwzględnieniem konsensusu podstawowych sił politycznych, by to, co wymaga ponadpartyjnej troski, a dotyczy to m.in. oświaty i nauki, kultury i bezpieczeństwa, zdrowia i wymiaru sprawiedliwości, nie było zawłaszczane przez partię władzy.

Decentralizacja funkcji Państwa nie była tylko postulatem reformatorskim w okresie ustrojowego pogranicza, ale zobowiązaniem elit politycznych, w tym związku zawodowego "Solidarność" do jej niekwestionowanego wdrożenia. Dokonano tego częściowo w okresie rządów AWS zmieniając jedynie ustrój administracyjny państwa, ale nie zdecentralizowano ustroju szkolnego. Sfera publiczna jaką jest edukacja i nauka zostały zatrzymane dla rządzących i przez rządzących oraz związkowców, by można było pozbawiać je możliwości autonomicznego i zgodnego z ich właściwymi funkcjami oraz zadaniami reformowania strukturalnego, programowego oraz kadrowego. 

Nie nastąpiła zapowiadana  i konieczna decentralizacja zadań publicznych i rozbudowa mechanizmów państwa obywatelskiego. Wraz z reformą ustroju państwa nie dostosowano funkcjonowania systemu szkolnego do możliwości realizowania zadań edukacyjnych przez samorządne środowisko nauczycielskie, które miało odpowiadać za efektywność procesu kształcenia na szczeblu regionalnym. Jedynym łącznikiem miały być tu tylko uzgodnione w skali kraju podstawy programowe kształcenia ogólnego, ale nie tworzone przez związkowców, dyletantów i nie cenzurowane przez funkcjonariuszy partii władzy! Po co zapisano w ustawie Krajową Radę Oświatową?   

Środki publiczne na edukację są marnotrawione w urzędach - MEN i kuratoriach oświaty, które nie są potrzebne do zapewnienia dzieciom i młodzieży jak najlepszego wykształcenia. Najwyższy czas je zlikwidować,  odbiurokratyzować szkolnictwo, zapewnić w Ministerstwie Finansów czy Kultury dział odpowiedzialny za administrowanie finansami, a samorządy i dyrektorzy placówek sami sobie poradzą z zagospodarowaniem środków publicznych. Wojewodowie powinni odpowiadać za dystrybucję środków publicznych na edukację a samorządy za ich właściwe spożytkowanie.   

Do pomiaru jakości kształcenia powinna być powołana przy uniwersytetach w każdym województwie jednostka naukowo-badawcza, by odpartyjnić pomiar dydaktyczny. Rząd powinien zlecać niezależnym od partii władzy uczelniom prowadzenie badań, prognozowanie i prohektowanie zmian w edukacji. Nauczyciele i naukowcy muszą mieć godne płace, by stać ich było na inwestowanie we własny rozwój a tym samym także rozwój tych, których mają kształcić. 

Co to za kraj, w którym nauczyciele oczekują zakupienia im laptopa a ostatnio nawet telefonu komórkowego?! Kolejna dystrybucja ochłapów? Nauczyciele i uczeni mają tak zarabiać, by stać ich było na potrzebne im narzędzia pracy, na uczestnictwo w kulturze. 

Niech nie ośmiesza się wiceministra K. Lubnauer wypowiedziami o rzekomym wzroście nauczycielskich wynagrodzeń o 40 proc. Może ona ma taki wzrost, ale manipulowanie takimi danymi wywołuje tylko wzburzenie i zachęca kolejne tysiące tych, którzy jeszcze chcą pracować w tym zawodzie, do zmiany miejsca pracy. 

Nie potrzebujemy ministrów i 6 wiceministrów edukacji, szefów oświatowych związków zawodowych i partiokratów do decydowania o tym, jak ma pracować nauczyciel, z jakich mediów ma korzystać lub nie, jak ma wyglądać organizacja procesu kształcenia. Niech każdy podmiot zajmuje się tym, co jest mu przypisane, a nie wtrąca się w sprawy, które wykraczają poza ustawowe prerogatywy. Nie można sprowadzać politykę regionalną, samorządową do minimum.

Konieczna jest państwowa służba cywilna, która miała zapewnić apolitycznych (bezpartyjnych) wysoko wykwalifikowany, profesjonalny korpus urzędników, ale jest to już inny temat i jakże niepożądany przez wszystkie zdradzieckie formacje polityczne III RP.                         


06 czerwca 2025

Zdolni licealiści jako młodzi badacze

 


Prof. UŁ Arkadiusz  Wąsiński otworzył wykładem o autokreacji galę podsumowującą wyniki całorocznego udziału zdolnych uczniów z województwa łódzkiego programu w projektach badawczych pod opieką promotorów  z Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. Podzielił się z młodzieżą aspirującą do studiów wyższych współczesnym spojrzeniem dydaktyki ogólnej na sens i  sztukę uczenia się, ale także na to, jak ważna jest autoedukacja, uczenie się w głąb.

Uczniowie zaś, prezentujący wyniki badań naukowych prowadzonych przecież niezależnie od obowiązku szkolnego, który był ich podstawową i najważniejszą działalnością życiową w trakcie roku szkolnego, potwierdzili potencjał własnej pasji poznawczej i autokreacji. Znaleźli czas na dodatkową aktywność, która wymagała poświęcenia własnego czasu wolnego i osobistej odwagi, by autorefleksyjnie rozwiązać problem badawczy za pomocą metod i technik nauk społecznych. 



Z kolejnymi, młodymi osobami Zuzanną Kosztowną z XXIV Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Łodzi i Miłoszem Urbaniakiem z IV Liceum Ogólnokształcącego im. Emilii Szczanieckiej  w Łodzi przygotujemy publikacje, by przybliżyć pedagogom, nauczycielom, ale i instruktorom harcerskim problemy, których nie dostrzegają lub pomijają w swoich środowiskach pracy zawodowej lub społecznej. 

Zuzanna badała bowiem postawy harcerzy i ich instruktorów wobec wspólnych dla Dekalogu i Prawa Harcerskiego wartości, uwzględniając zarazem ich stosunek do wiary. Miłosz natomiast badał wśród uczniów pięciu łódzkich liceów ich postawy wobec cyfryzacji procesu kształcenia, w tym ich własnego jak i nauczycielskiego potencjału w tym zakresie. Wyniki badań są druzgocące dla obu środowisk socjalizacji i edukacji młodzieży oraz ich wychowawców. 



W trakcie wczorajszej  gali wyniki badań prezentowała też uczennica II klasy Samorządowego Liceum Ogólnokształcącego im. Romualda Traugutta  w Zgierzu - Nikola Laskowska. Prowadziła je pod opieką uniwersyteckiej psycholożki na temat związku między wypaleniem a dobrostanem szkolnym uczniów. Wyniki nie były tak zatrważające jak wśród polskich piętnastolatków, którzy w pomiarze PISA 2022  odsłonili fatalny stan polskiego szkolnictwa, skoro znaleźliśmy się na ostatnim miejscu wśród wszystkich krajów należących do OECD i biorących udział w tym badaniu. 



W piątek będą kolejne prezentacje wyników badań prowadzonych przez uczniów pod kierunkiem uczonych z wszystkich wydziałów Uniwersytetu Łódzkiego. W imieniu JM Rektora zostaną im wręczone certyfikaty udziału w tak interesującym programie oświatowo-akademickim "Zdolny uczeń - świetny student". Już wiem, że będą to za rok lub dwa wspaniali studenci, którzy doświadczyli uroku prowadzenia badań naukowych. Nie narzekajmy zatem na polską młodzież.

 

 

05 czerwca 2025

O niedocenianiu niekomercyjnych nauk i ich badaczy

 



Wypowiadam się w imieniu tych kadr akademickich, które skazane są na poszukiwanie środków finansowych, żeby możliwe było nawiązywanie kontaktów zagranicznych i ich rozwijanie nie tylko dla upowszechniania wyników własnych badań, ale także uzyskiwania wsparcia w tworzeniu międzynarodowych sieci badawczych. Te zaś nie powstają w wyniku czyichkolwiek decyzji administracyjnych, tylko wymagają dostępu do pieniędzy i tym samym do bezpośrednich kontaktów rodzimych badaczy poza granicami kraju i własną uczelnią.

Pisze do mnie profesor państwowego uniwersytetu badawczego, by podzielić się zmartwieniem z powodu braku środków na sfinansowanie jego udziału w międzynarodowym kongresie nauk społecznych w jednym z państw UE. Jego pensja wystarcza ledwo na bieżące życie w kraju, a więc nie jest w stanie dokonać opłaty konferencyjnej w wysokości 350 euro, zakupić bilet na przelot i opłacić koszty noclegu, które będą wynosić kilka tys. złotych, bo musiałby udać się po kredyt do banku. 

To jest właśnie typowa sytuacja dla stanu finansowego nauki w uniwersytetach. Pracownicy muszą szukać środków na udział w konferencjach albo poza budżetem uczelni, a więc w ramach grantów NCN, albo w budżecie uczelni czy poza nią, u sponsorów. Dostęp do nich jest także ograniczony strukturalnie. Wówczas pojawia się pytanie o korzyści, jakie będą wynikały z tego dla nauki, dla uczelni, wydziału i pracownika naukowego. 

Polska nauka, poziom wynagrodzeń akademików w niekomercyjnych naukach, jakimi są nauki humanistyczne, społeczne,  teologiczne czy nauki o rodzinie są na tak żenująco niskim poziomie, że w porównaniu do uczonych z krajów zachodnioeuropejskich czynią z polskich pracowników naukowych ustawicznymi żebrakami. Rozkładam bezradnie ręce. 

Zachęcam do nawiązywania kontaktów dzięki komunikacji wirtualnej, chociaż nie jest tym samym, co bezpośredni udziału w konferencjach. Nie można budować sieci współpracy międzynarodowej, ale ta też nie zawsze sprzyja rozwojowi nauki i uczonych. Wciąż jesteśmy między młotem (brakiem) a kowadłem (ewaluacją).

Gdyby nie środki w ramach Erasmusa+, to akademiccy nauczyciele nie mieliby szans na wyjazdy do uczelni partnerskich w krajach Unii Europejskiej. Są one niewątpliwie zastrzykiem wsparcia, chociaż i w tym zakresie są strukturalne (finansowe) ograniczenia. Po co jednak rządzący mają inwestować w powyższe dziedziny nauk, skoro elity zarabiają na wojnie, gospodarce, przemyśle, rolnictwie czy medycynie? 

Ustawą 2.0 z 2018 roku osłabiono rozwój szkół naukowych generując rywalizację antagonistyczną o stanowiska, dostęp do ograniczonych środków budżetowych. Są one dla nielicznych. Obniżono standardy w awansach naukowych i kształceniu studentów. Działalność pozorna jest polską specjalnością. Wkrótce druga edycja ewaluacji dyscyplin to potwierdzi.   

Żyjemy i pracujemy w dobie, w której i tak jest znacznie łatwiej niż w minionym ustroju. Jednak można rozwijać warsztat naukowy lokalnie myśląc globalnie. Biblioteki uniwersyteckie nie mają już debitów komunikacyjnych, nie ma cenzury politycznej, prewencyjnej, jest dostęp do komunikacji z całym światem nauki, a zatem pojawia się pytanie, czy musimy być tam, gdzie chcemy? Kto to doceni, skoro to nie jest bezcenne?      

 

04 czerwca 2025

Miejsca edukacji nie są już tylko w szkole

 


(foto BŚ: na zdjęciu prof. APS Maciej Tanaś  - organizator debat o cyberprzestrzeni)


Odbywająca się w ubiegłym tygodniu cykliczna konferencja naukowa w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie skupiała uwagę badaczy na fenomenie cyberprzestrzeni. Nareszcie pierwszego dnia obrad już nią nie straszono, ale pokazywano pozytywne aspekty i konkretne a pozytywne rozwiązania w edukacji i dzięki edukacji, które służą DOBRU, społeczeństwu. 

Nie zamierzam uderzać w zbyt utopijne tony, ale gdyby nie cybertechnologia, to kto wie, jakie czekałyby Ziemię i ludzkość dalsze losy. Z jednej strony zachwycamy się startem drugiego polskiego astronauty (łodzianina!), a z drugiej strony lekceważy się w szkolnictwie publicznym rolę racjonalnych zastosowań mediów cyfrowych w kształceniu dzieci i młodzieży. Poziom zacofania mentalnego i marnotrawienia kapitału kulturowego jest w Polsce widoczny od połowy lat 90.XX wieku. 

Tym bardziej ucieszyła mnie perspektywa pani dr Małgorzaty Minchberg z APS, która podzieliła się z pedagogami swoim interdyscyplinarnym podejściem do kreowania środowiska estetycznego wychowania właśnie ze względu na pozytywną wartość dynamiki zmian we współczesnym świecie. Najwyższy czas, bo i tak jesteśmy już opóźnieni w stosunku do innych krajów, by reorientować edukację ze statycznej, frontalnej, zamkniętej w systemie klasowo-lekcyjnym na dynamiczną, elastyczną, otwartą, uwzględniającą jakże oczywiste od lat psychorozwojowe różnice indywidualne wśród dzieci, młodzieży i ich nauczycieli.

Jak trafnie pisze o tym w swojej znakomitej książce, której okładką ilustruję poniższy cytat:

"Na zjawisko wychowania składa się przestrzeń, w której następuje rozwój człowieka i proces jego socjalizacji oraz działanie, w którym zachodzi proces edukowania zbudowany na faktach i doznaniach zmysłowych. Na obie sfery kadry edukujące mogą wpływać, budując środowisko wychowawcze, w którym kultura wizualna stanowi czynnik decydujący. Rola tradycyjnego systemu edukacji w XXI wieku zdecydowanie maleje, jeśli rozpatrujemy miejsca i ich efektywność, w budowaniu wykształconego, dojrzałego i szczęśliwego społeczeństwa. Dziś uczymy się po prostu żyjąc i rozwiązując napotkane problemy, bo dynamiczne zmiany w otaczającym nas świecie zdecydowanie wyprzedzają wszelkie programy i systemowe rozwiązania organizacyjne" (s.7).

Przegrywa polskie pokolenie młodych swoją szansę życiowa, bo jest wtłaczane w penitencjarnie, selekcyjnie kształtowany od wieku ustrój szkolny, którym kierują dyletanci dla  zaspokojenia własnych ambicji politycznych (partyjnych), socjo-ekonomicznych. Socjotechniczna manipulacja, etatystycznie sterowana indoktrynacja, ignorancja i arogancja władzy niszczą fundamenty polskiej edukacji, skazując młodych na NiL, czyli na szkolną nudę i lęk, na KiT, czyli na konformizm i traumę. Jakże to wygodne dla pseudodecydentów trzymać pod "butem" nauczycieli i uczniów, czyniąc im łaskę w sferze doraźnych ochłapów modernizacji, byle tylko nie autonomię, twórczość, samorealizację.

W sieci krążą dramatyczne memy powyborcze. Ktoś wrzuca pogląd Zygmunta Freuda:

"Większość ludzi tak naprawdę nie pragnie wolności, ponieważ wolność niesie ze sobą odpowiedzialność, a odpowiedzialność jest dla większości ludzi przerażająca". Nie podaje jednak źródła. 

Od dziesiątek lat szkoły służą właśnie temu, by przymusowo upychani w klatkach  (klasach/izbach lekcyjnych) uczniowie byli zwolnieni z autoodpowiedzialności. To ministra, kurator, dyrektor jako nadzór „pedagogiczny”(nie mający wiele wspólnego z pedagogiką)   im powie, co im wolno, a czego nie wolno. Dlatego uczniowie wybierają wolność, jaką daje im cyberprzestrzeń z całą paletą możliwych tego następstw. Jedni wykorzystają ją dla własnego rozwoju, a nieliczni do (auto-)destrukcji. Im szybciej zatem włączymy się do współpracy na rzecz tych pierwszych, to tych drugich będzie mniej, choć nie znikną w społeczeństwie, niezależnie od tego, kto nimi rządzi.

Pedagogika praktyczna musi być optymistyczna, a nie nekrofilna (Fromm). Artystka-rzeźbiarka a zarazem dr nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika M. Minchberg prowadziła badania w placówkach dla najmłodszych dzieci, bo w żłobkach. Dowodzi, jak dzięki zmianie przestrzeni edukacyjnej, sztuce można pomóc maluchom w odkrywaniu własnego potencjału sprawnościowego, poznawczego i harmonizować emocje z otaczającym je światem. 

Nareszcie pojawiło się kluczowe pytanie: "Dlaczego otaczająca nas przestrzeń miejska jest brzydka? Czemu projektuje się brzydkie przedmioty i reklamy? Od czego zależy wyczucie estetyki w społeczeństwie? Dlaczego uczestnictwo w kulturze jest marginalne? (...) Czemu nie wykorzystujemy potencjału twórczego obywateli - dzieci, uczniów, studentów, pracowników? Czemu dzieci tracą swoją kreatywność wraz z uczestnictwem w systemowej edukacji?" (s. 141-142). 

Kto tak naprawdę wychowuje nasze dzieci? W jakiej przestrzeni są one poddawane oddziaływaniom, które już per se mogą mieć toksyczny charakter? Ciekaw jestem, jak po kilku latach od wdrożonego przez autorkę eksperymentu w stołecznych żłobkach zmieniła się w nich przestrzeń i czy uczęszczające do szkoły maluchy nie zatraciły poczucia piękna, dobra i prawdy o świecie, innych i samych sobie na skutek zmieniających się w ich życiu środowisk socjalizacyjno-wychowawczych? Jedno nie ulega wątpliwości, że pojawiła się nowa przestrzeń, wirtualna, której lekceważyć i blokować nie warto, bo obróci się tak przeciwko uczniom, jak i ich nauczycielom. Politycy już tego doświadczyli.          

 

 



03 czerwca 2025

O WYŻSZĄ JAKOŚĆ DYDAKTYKI SZKOLNEJ I UNIWERSYTECKIEJ

 

(foto: Kazimierz Denek) 

Nauczycielka akademicka a zarazem dyrektorka Akademickiej Niepublicznej Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej, działającej przy Akademii Nauk stosowanych im. Józefa Gołuchowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim - Anna Adamska - organizuje w swojej uczelni wspomnieniowe spotkanie poświęcone śp. profesorowi Kazimierzowi Denkowi (1932-2016) - doktorowi honoris causa Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, wybitnemu Polakowi odznaczonemu Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Polonia Restituta oraz Złotym Laurem Medalu POLONIA MATER NOSTRA EST.

Nie wiedziałem, że Profesor miał w Ostrowcu Świętokrzyskim swoje drugie " korzenie" współtworząc przed laty w powyższej Akademii kierunek pedagogika o profilu praktycznym.  Bardzo ucieszył mnie fakt przywołania przez Nauczycielkę pamięci o pedagogu, który poświęcił swoje życie nauce, oświacie szkolnej i krajoznawstwu. 

Kazimierz Denek urodził się na Wołyniu, w Krzemieńcu Wołyńskim, toteż bardzo przeżywał zajęcie przez imperialną Rosję części ukraińskiego terytorium w 2014 roku.  Był absolwentem poznańskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu), zaś po studiach został zatrudniony i pracował przez osiem lat na stanowisku nauczyciela w Liceum Ogólnokształcącym w Tczewie, do którego sam uczęszczał w swojej młodości. Kto jak nie doświadczony nauczyciel może lepiej rozumieć tę profesję i inwestować w jej rozwój zawodowy? 

Dwie pasje pedagoga z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu współtworzyły hybrydowe w środowisku akademickim i oświatowym zaangażowanie mistrza ówczesnej polskiej dydaktyki w edukację młodych pokoleń, kształcenie nauczycieli i  kadr naukowych. Profesor K. Denek był niepowtarzalną OSOBOWOŚCIĄ UNIWERSYTETU, któremu poświęcił całe swoje życie naukowe - kierując w UAM Katedrą Dydaktyki Ogólnej. Przeszedł na emeryturę w 2002 r., ale na macierzystym Wydziale Studiów Edukacyjnych zachował swój status "wiecznie" dostępnego dla zainteresowanych profesora, odbywając w środy dyżury w pok. 502. Czynnie mógł jeszcze kształcić młodzież w niepublicznej Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji im. Mieszka I w Poznaniu czy wspomnianej powyżej Akademii. 

Poznański dydaktyk był absolwentem Wyższej Szkoły Ekonomicznej (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu), zaś po studiach został zatrudniony i pracował przez osiem lat na stanowisku nauczyciela w Liceum Ogólnokształcącym w Tczewie, do którego sam uczęszczał w swojej młodości. Kto, jak nie doświadczony nauczyciel, może lepiej rozumieć tę profesję i włączać się w jej rozwój zawodowy?  

 

Profesor miał niespożytą energię, pozytywne i aktywne nastawienie do życia, które było pełne licznych dokonań, o zróżnicowanym charakterze i zakresie przez co trudno było na bieżąco poddawać je analizie i refleksji, gdyż zawsze mieliśmy Autora niejako "pod ręką", gotowego do wyrażenia własnej opinii, napisania ekspertyzy czy podzielenia się własnymi sugestiami. Był niemalże wszechobecny, także w wirtualnym świecie, bo wystarczy wpisać w dowolną wyszukiwarkę Jego nazwisko, by w kilka sekund otrzymać dostęp do ponad 15 tys. linków.

 

Kiedy przewodniczyłem Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN powierzyliśmy prof. K. Denkowi kierowanie Zespołem Dydaktyki, gdyż znakomicie znał problemy szkolnictwa i jego kadr. To była znakomita współpraca. Profesor należał do niezwykle sumiennych, aktywnych pedagogów, inspirujących nauczycieli do innowacji ale i troski o własną kondycję kulturową, zdrowotną. Z końcem kadencji przygotowywał sprawozdanie z działalności Zespołu, w którym skupiał nauczycieli akademickich z całego kraju, którzy prowadzili kształcenie i badania naukowe w zakresie dydaktyki ogólnej i/lub szczegółowej. 

 

Profesor K. Denek został Przewodniczącym Honorowym powstałego w 2004 roku Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Twórczych. Pracujący w szkołach, uniwersytetach, uczelniach pedagogicznych, ośrodkach naukowo-badawczych i centrach edukacyjnych całego kraju kreatywni nauczyciele, rokrocznie publikowali ponad tysiąc artykułów, wiele monografii, książek, raportów, analiz a także aktywnie uczestniczyli w licznych ogólnopolskich i międzynarodowych konferencjach, seminariach i sympozjach naukowych poświęconych edukacji, m.in. „Edukacja jutra”, „Ewaluacja i innowacje w edukacji”, „Edukacja w dialogu i perspektywie”. 

Latem 2015 roku prof. K. Denek pisał do mnie wyrażając zmartwienie, że nie będzie mógł jako Przewodniczący Honorowy Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Twórczych wręczyć mi osobiście Medalu tego Stowarzyszenia:

„Moje kłopoty zdrowotne nie pozwalają mi na urlopowe oddalenie się poza gród Przemysła II. Mam jednak nadzieję, że do września  uporam się z nimi (wskazują na to nieśmiałe przebłyski poprawy i zahamowanie spadku na wadze)  i będę mógł wziąć udział w posiedzeniu KNP PAN. Pragniemy na nim wręczyć Panu Profesorowi Medal Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Twórczych jako wyraz uznania za wybitny wkład w rozwój oświaty, nauki i szkolnictwa wyższego w naszym kraju”.    

Odpowiedziałem Profesorowi, by nie martwił się wyróżnieniem dla mnie. Ono nie jest ważniejsze od Jego kondycji zdrowotnej. Ciągle zmagamy się z różnymi przeciwnościami w trosce o edukację, przez co nie zawsze starcza nam sił i czasu na spotkania. Mogłem wyrazić dla Profesora podziw za oddanie oświacie i szkolnictwu. 

Niestety, w listopadzie otrzymałem kolejny list z informacją, że profesor nie będzie mógł wziąć udziału w najbliższym posiedzeniu Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, gdyż pojawiły się komplikacje wynikające z powikłań pooperacyjnych. Musiał brać silne leki przeciwbólowe, toteż chirurg zabronił mu udziału w konferencjach, zwłaszcza wyjazdowych. Miało to być ostatnie dla Profesora posiedzenie jako wieloletniego członka KNP PAN., toteż w korespondencji do mnie dziękował za cenną za współpracę na przestrzeni lat 1981-2015.  Członkom nowej kadencji KNP PAN pod moim kierownictwem Jego Przewodniczącego życzył owocnej służy oświacie, nauce i szkolnictwu wyższemu. 

W pełni rozumiałem tę sytuację, która była niezwykle trudna dla Profesora, zawsze uczestniczącego z nami we wszystkich niemalże posiedzeniach Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Mnie osobiście bardzo brakowało Jego obecności, bo w świecie tak nieodpowiedzialnego rozproszenia i chaosu, nieodpowiedzialności i dehumanizacji obecność i twórczość tak znakomitego Uczonego były dla nas opoką.  Życzyłem Profesorowi tego, co jest najważniejsze, a mianowicie, by konieczne zabiegi czy operacje wzmocniły jego siły fizyczne do dalszej współobecności z Bliskimi i naszym środowiskiem. Niestety, w kilka miesięcy później odszedł od nas, gdyż organizm nie poradził sobie z rozprzestrzeniająca się w nim chorobą.

 

(prof. Stanisław Palka - źródło fotografii: Humanitas)

Nurt sympozjów oświatowo-naukowych "Edukacja Jutra" kontynuuje dzięki współpracy z Humanitas w Sosnowcu em. profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Palka, wybitny Uczonym pedagog i dydaktyk ogólny, który przewodniczy zarazem radzie naukowej czasopisma "Humanitas. Pedagogika i Psychologia". W dn. 16 czerwca br. otworzy kolejną edycję Tatrzańskich Sympozjów, które od ponad trzech dekad polskiej transformacji sprzyjają budowaniu więzi między nauczycielami a badaczami szkolnej rzeczywistości. 



02 czerwca 2025

Od Sejmu Dzieci i Młodzieży do Sejmu Nauczycielskiego

 


 


Wczoraj był Międzynarodowy dzień Dziecka, ale tylko w rodzinach, bo nie w Sejmie RP

W ubiegłym roku odbyła się trzydziesta edycja Sejmu Dzieci i  Młodzieży, które to wydarzenie - o dziwo - przeniesiono z Dnia Dziecka, a więc z 1 czerwca, na sesję jesienną. To był błąd polityczny. W tym roku zapewne będzie podobnie, bo wczoraj nie odbyło się posiedzenie SDiM. Być może w ogóle go nie będzie, bo wyniki wyborów prezydenta, które wciąż nie są jeszcze oparte na danych z komisji wyborczych, tylko na sondażowym pomiarze opinii wyborców, wskazują na poważne zmiany w polityce naszego kraju. "Dzieci i ryby głosu nie mają". 

Od lat piszę o tej pseudodemokratycznej farsie  politycznej, która polega na wylosowaniu z ponad 150 szkół wszystkich typów i doborze spośród "chętnych" uczniów (po jednym z klasy szóstej, siódmej i ósmej), by wypowiedzieli się na ustalony przez urzędników MEN temat. Zawsze był tylko jeden temat (problem) do debaty uczniowskiej. Tylko nieliczni jednodniowi "posłowie" wykraczali w swoich przemówieniach poza wyznaczony przez MEN zakres tematyczny. Jedni czynili to z własnej inicjatywy, inni zapewne pod wpływem dorosłych autorytetów, by podzielić się z opinią publiczną postrzeganiem bieżących wydarzeń w szkolnictwie a nawet polityce oświatowej.

W ubiegłym roku ponoć "[I]stotną zmianą było także pozostawienie młodzieży wyboru tematu obrad – w tym celu zadano jej pytanie: „Co jest dla nas najważniejsze?”. W drodze debat w szkołach, warsztatów on-line i głosowania młodzi wybrali osiem kluczowych zagadnień:

1.     Nowoczesna szkoła

2.     Walka z hejtem w sieci i szkole

3.     Bezpieczny dom i rodzina

4.     Poprawa zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży

5.     Ochrona klimatu i praw zwierząt

6.     Lepsze warunki do rozwijania swoich pasji

7.     Dostęp do lekarzy specjalistów dla młodych ludzi

8.     Wsparcie młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej". 

    Jednak zobowiązano nieletnich posłów, by wypowiadali się na ostatni  z tematów, skoro ten uzyskał najwięcej wskazań. Tak oto w dn. 30 września 2024 roku w Sejmie odbyła się sesja, podczas której młodzież dyskutowała na wybrane przez siebie tematy i w ostatecznym głosowaniu wskazała ten najważniejszy: Wsparcie młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej”.

Na platformie YouTube można obejrzeć wystąpienia uczniów, a na stronie SDiM zapoznać się z przyjętą przez ubiegłorocznych "posłów" uchwałą i jej uzasadnieniem. Podobnie, jak w latach poprzednich, jest to tylko i wyłącznie papier, który zawiera zapis zredagowanych treści. Obecne w czasie fragmentów obrad ministra i wiceministra edukacji zapewniały młodych o swojej trosce, staraniach władz resortu o spełnienie uczniowskich postulatów. 

Nastolatkowie poznali gmach Sejmu RP, przenocowali w hotelu, otrzymali gadżety i wzmocnili w sobie poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jedni są może nieco zawstydzeni opublikowaniem ich wystąpienia, a w większości zapewne są nim zachwyceni, także ich nauczyciele, rodzice czy członkowie rodziny. "(...)Karawana jedzie dalej...". 

Naiwnie sądzili, że jak coś zaakcentują, o coś poproszą, werbalnie zobowiążą do czegoś sprawujących władzę w MEN, to już od następnego dnia, tygodnia, miesiąca doświadczą sprawczości własnej wypowiedzi. Niestety, nie doświadczą, bo jest to niemożliwe. Ministra edukacji wcale nie była zainteresowana ich opiniami. Już przebierała nogami, by zamienić MEN na pracę w Urzędzie Prezydenta RP. 

Dziecięca zabawa, gra w Sejm nie ma żadnego znaczenia dla polityki oświatowej, a tym bardziej dla koniecznych zmian, jakie powinny nastąpić w ich szkołach, klasach, w postawach ich nauczycieli, dyrektorów placówek oświatowych. Dobrze, że tego doświadczą, bo przekonają się, że populistyczna polityka, podobnie jak totalitarna, jest cyniczna.  Byli potrzebni władzy do pozorowania jej rzekomo demokratycznej orientacji wobec dzieci i  młodzieży. 

Proponuję poszerzenie tej formuły. Zamiast obchodów Dnia Edukacji Narodowej Marszałek Sejmu RP mógłby zaprosić nauczycieli. Niech raz w roku odbędzie się w Polsce Sejm Nauczycielski, w trakcie obrad którego ustawodawcy i rządzący usłyszą prawdę o tej profesji i jej warunkach pracy. Skoro lekceważy się naukę, to nawet najbardziej atrakcyjne propagandowo przesłanki rzekomych reform na nic się zdadzą. Bez nauczycieli nic się nie zmieni w polskim szkolnictwie! Oni zaś nie będą pracować za "psie grosze".          

Przypomnę, że w dn. 14-17 kwietnia 1919 roku odbył się w Warszawie Sejm Nauczycielski, który uświadamiał rządzącym, że: 

 "W państwach policyjnych instytucje państwowe są podporządkowane nie społeczeństwu, lecz odwrotnie: społeczeństwo — instytucjom. Cele są narzucone z góry, nieraz wbrew interesom najszerszych warstw, niekiedy wbrew interesom narodu całego. Na straży takiego porządku rzeczy czuwa cały system rządów autokratycznych. W państwach policyjnych i szkoła służy celom narzuconym. 

Nauczycielstwo nie ma nic do powiedzenia; nie jest ono w sprawach wychowania, nauczania i organizacji szkolnictwa czynnikiem współdziałającym, ani tym mniej miarodajnym, jest natomiast używane za bezkrytyczne i posłuszne narzędzie, któremu nie tylko nie wolno brać udziału w urządzaniu systemu szkolnego, ani w organizowaniu władz szkolnych, lecz w ogóle nie wolno mieć na te sprawy jakiegoś własnego poglądu, ani tworzyć jakiegoś kierunku w polityce szkolnej" (s. 81). 


01 czerwca 2025

Kto pomoże filii nr 1 Biblioteki Publicznej w Kożuchowie?

 

Pisze do mnie pani Edyta Czaplińska, która prowadzi filię nr 1 Publicznej Biblioteki Miasta i Gminy Kożuchów

Panie Profesorze,  Brakuje mi pomysłów i w jakimś momencie złości, ratunek widzę w paanu.  Opadają mi ręce, nie wiem gdzie mam prosić, jeden autor zamieści, dziesięciu nie.  "Fundacja Zaczytani" zmieniła profil działania, (...). Od początku  roku  ja na filię dostałam ... hmm 3 nowości. Dobrze pan czyta.  Jak my mamy pracować?  Proszę mi pomóc i kolejny raz rozpowszechnić ogłoszenie


Rozpowszechniam zatem. Gdyby Filia nr 1 Publicznej Biblioteki w Kożuchowie była blisko mojego miejsca zamieszkania, to chętnie bym przekazał jeszcze w ub. roku książki, które mógłby ktoś inny przeczytać. Trudno wysyłać ponad 200 voluminów, toteż przekazałem je kilka miesięcy temu bibliotece w mojej miejscowości. Kierująca biblioteką przejrzała, których książek nie posiada lub są one w już mocno zniszczone i podziękowała za dar. Mniej poczytne książki umieściła w regale wolnego dostępu, by zainteresowani mogli je bezpłatnie zabrać do domu czy wymienić na inne tytuły.    

Zajrzałem na portal miasta Kożuchowa. Jest w nim dział - "Kultura" i zakładka "Biblioteka". Rzeczywiście przestrzeń biblioteczna jest imponująca. Pięknie usytuowana w średniowiecznym zamku, pozwala na swobodny dostęp do regałów. Dyrekcja Biblioteki zapewnia wszystkich chętnych: 

"Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Kożuchów jest samorządową, samodzielną instytucją kultury. Służy rozwijaniu i zaspokajaniu potrzeb czytelniczych, edukacyjnych i kulturalnych naszych mieszkańców. Mieści się w średniowiecznym zamku.

Miejską sieć biblioteczną tworzą Biblioteka Główna, Filia nr 1 i siedem oddziałów bibliotecznych. Taki kształt sieci bibliotecznej zapewnia mieszkańcom gminy dobry dostęp do zbiorów bibliotecznych, informacji i edukacji czytelniczej, a także dogodne, bezpłatne korzystanie z Internetu.

Biblioteka pomaga rozwijać i zaspokajać potrzeby czytelnicze, edukacyjne i informacyjne osobom w każdym wieku, upowszechniać wiedzę, naukę i rozwijać kulturę. Dysponuje bogatymi, stale aktualizowanymi zbiorami: wydawnictwami informacyjnymi, naukowymi, popularnonaukowymi, literaturą piękną polską i obcą. Każdy znajdzie tu dla siebie coś ciekawego, ponieważ biblioteka oferuje również szeroki wybór literatury relaksującej, powieści obyczajowych, psychologicznych, sensacyjnych, historycznych i fantastycznych oraz nowości dla dzieci i młodzieży.

(źródło foto: https://kozuchow.pl/czas-wolny/kultura/biblioteka/) 

Nowości biblioteczne staramy się uzupełniać na bieżąco. W zasobach biblioteki posiadamy romanse i sagi rodzinne. Wielbiciele kryminałów znajdą u nas pozycje Remigiusza Mroza i Wojciecha Chmielarza. Na najmłodszych czytelników czeka „ Psi Patrol” i „ Świnka Peppa”. Młodzież chętnie czyta literaturę fantastyczną i popularno-naukową. Serdecznie zapraszamy do korzystania z naszych zasobów!"



Niestety, nie ma zdjęć i informacji o filii Nr 1. Zapewne nie mieści się w równie atrakcyjnym miejscu i budowli. Prowadząca tę placówkę chciałaby mieć nowe tytuły, ale... chyba nie może liczyć na odpowiedni budżet, który pozwoliłby jej na dokonanie zakupu książek oczekiwanych przez mieszkańców najbliższego środowiska. Kierująca Filią od wielu lat stara się zaspokoić potrzeby czytelnicze dzieci i młodzieży, ale także dorosłych mieszkańców. Ostatnio poszukiwała osoby, która mogłaby przekazać Filii książki autorstwa Papieża Franciszka. Czasami studiujący nauczyciele liczą na jej wsparcie w pozyskaniu akademickich podręczników czy najnowszych opracowań lektur dla uczniów.

Jestem pełen szacunku dla pani Edyty Czaplińskiej, której zależy na czytelnikach i na czytelnictwie. Miłośniczka książek zachęca do korzystania z dóbr kultury. Może ktoś  podzieli się z Filią Biblioteki Publicznej  nr 1 w Kożuchowie przeczytaną książką?